Obserwatorzy

wtorek, 11 sierpnia 2015

Cudowne, upalne lato

- owszem chwilami upał dokucza. Ja jednak lubię ciepło i słońce. Z wiadomych względów (wiek) nie korzystam już z plażowania i raczej staram się spędzać czas w miejscach zacienionych oraz smaruję się filtrem, jednak tak ciepłe lato sprawia mi wiele radości. Faktycznie trudno znaleźć dla samochodu miejsce w cieniu na parkingu i kiedy wsiadamy auto przypomina rozgrzany piekarnik. Kiedy była Wandzia staraliśmy się do 12.30 dotrzeć do ogrodu, gdzie Iskiereczka układała się zaraz do południowej drzemki pod drzewem. Lepiej tam spała, niż w mieszkaniu. Oczywiście udawaliśmy się tam całą grupą: Wandzia, mąż, ja i dwa psy. Rankiem mąż zostawał z wnuczką, bo ja chodzę z mamą (i ze sobą) na zabiegi fizykoterapii. Dziadzio nadspodziewanie dobrze radzi sobie z małą - przed wielkim upałem chodzili na plac zabaw, a potem podawał jej drugie śniadanie. Mała dziadzia uwielbia i nieustannie o niego pyta, kiedy np. mąż pójdzie do sklepu.
Teraz różnie dojeżdżamy do ogrodu, raczej po obiedzie, by nie wozić ze sobą tylu pojemników z jedzeniem. Jest tak gorąco, że prace ogrodowe są raczej wykluczone, więc zbieramy owoce: jabłka, jeżyny, dojrzewa już aronia i mirabelka. Musimy też znaleźć czas na wyjścia z psami, które nie podarują. Pobyt w ogrodzie to jedno, a wyjście poza - to co innego. Toteż dzielimy się, jednak korzystam z wolnego czasu i ja raczej idę z psami. Chodzę z kijami nordic walking, więc w sumie zależy mi na treningu. Staram się przejść jednorazowo przynajmniej 5 km. I szczerze przyznam, że w tym roku jestem wyjątkowo wytrzymała na upał, nie męczy mnie, czuję się świetnie (no może czasem mam za niskie ciśnienie i za wysoki puls). Lubię takie cudownie ciepłe, słoneczne lata, rozedrgane słońcem powietrze, piękne dalekie widoki, wspaniałą przyrodę.
Zaczęłam na wakacjach chodzić do klubu fitness na zajęcia aerobiku - początkowo się krępowałam, ale kiedy była u nas córka, to poszła ze mną, pokazała co i jak i teraz już chodzę sama  - dwa, trzy razy w tygodniu. Przyznam, że był to dobry pomysł, bo trener koryguje moje błędy w ćwiczeniach i pokazuje jak poprawnie je wykonywać. Generalnie zupełnie dobrze sobie radzę wśród tych młodych kobiet (nie ma co ukrywać, jestem tam najstarsza), uważam że chyba mam już niezłą kondycję. Niekiedy zaliczam dwa treningi w ciągu dnia (chodzenie i aerobik), ale to tylko wtedy, kiedy zdarzy się wcześniejszy dzień, że nie mam możliwości zaliczyć aktywności.
Ewo - więc jak widzisz dla mnie lato jest cudowną przyjemnością, chociaż czasem (nie ukrywam) za duży upał trochę męczy. Lubię letnie spódnice, cieniutkie bluzki, opalone ramiona... Czuję się młodziej i bardziej optymistycznie...
Po wyjeździe Wandzi zabieramy psy, przed powrotem do domu, nad rzekę Osławę. Tola nieco się boi głębszej wody. Kiedy ją wezmę i zamoczę, desperacko płynie do najbliższej grupy wystających kamieni. Ifa natomiast korzysta z wody z wielką radością. Brodzi, wyławia patyki, moczy się. Kiedy skręcam w uliczkę prowadzącą nad rzekę - psica prezentuje wybuch radości piszczy, szczeka - widać ma pozytywne skojarzenia i po prostu pamięta dawniejsze pobyty. Jeździ w aucie trzymając głowę między przednimi siedzeniami, więc obserwuje trasę. Dziś nie miałam czasu, by robić zdjęcia (spieszyłam się na fitness), ale następnym razem zrobię jakieś fotki.
Cieszmy się więc słońcem i latem, bo potem przyjdzie zimno i plucha.

Drobiazgi

poczyniłam dla Wandzi, która wczoraj wróciła do rodziców. Nasza Iskiereczka nadspodziewanie dobrze zniosła swą pierwszą rozłąkę z mamą i tatą. Przypuszczam, że jako dziecko żłobkowe przyzwyczaiła się już, że bywa zostawiana, a mama lub tata później po nią przychodzą. Dziecinka urocza nadzwyczaj, pięknie rozwinięta i rozgadana - właściwie to można się  z nią porozumieć i dogadać np. na temat czego chce, więc krzyków nie było. Płaczu też mało, bo właściwie powodów nie było. Jedynie przez dwa dni dziewczynka nie chciała jeść, ale  teraz z perspektywy czasu sądzę, że może to był jakiś rotawirus, wprawdzie w jej przypadku łagodny, ale po kolei wszyscy mieliśmy jakieś dolegliwości związane z bólem brzucha (takie dwudniówki właśnie). Dziewczynka dużo czasu spędzała na powietrzu: plac zabaw, ogród (gdzie miała piaskownicę, huśtawki, basenik, króliczki u sąsiadów, zjeżdżalnię). Poszłam z nią też nad rzekę, żeby zobaczyła coś innego, niż basen. Stan wody niziutki, więc w sumie raczej była to zabawa, jak w większej kałuży. Mała cały czas się bawi, mówi, tańczy, śpiewa, głaska Tolę, którą wielbi. Ifuni się boi, więc, kiedy się mijały powtarzała za nami: "Nie bój się". Psy raczej się zdystansowały i usunęły w tło zdając sobie sprawę, że dziecko jest na pierwszym miejscu.
Wandzia jest na etapie uwielbienia Hello Kitty, więc zrobiłam torebeczkę, a właściwie dwie, bo pierwsza wersja wyszła jakby nieco za duża dla dwulatki. Więc się poprawiłam i druga torebka jest już malutka:

Pierwsza wersja - torebka wykonana słupkami
 
Druga wersja - mniejsza - zrobiona półsłupkami

Obie razem
 
Torebka jest hitem i mała nieustannie ją nosi. Nakłada pasek na ramię, jak dorosła kobieta, albo na szyję. Ciągle coś tam wkłada do środka, albo wyjmuje.
Uszyłam też spódniczkę tutu z organzy, która została jeszcze z dekoracji weselnych córki:



I na koniec powstała makatka dla Wandzi:


Dziewczynka lubi guziki, wstążeczki itp. Makatka pełni różne funkcje m.in. jako kołderka dla lali, obrazek, gdzie pokazuje się naszyte guzikowe zwierzątka oraz szmatki do różnych niewiadomych celów.
Dom opustoszał, smutno bez Iskiereczki. Jednak jako ludzie w słusznym wieku, odpoczywamy, bo normalnie żyjemy na nieco wolniejszych obrotach.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails